- Szkoda straconych punktów, bo byliśmy lepszym zespołem – mówi trener MMKS, Jacek Szopiński. – Stworzyliśmy sobie zdecydowanie więcej czystych pozycji strzeleckich. Szkoda dwóch sytuacji sam na sam Michalskiego, jednej Kosa oraz Szumala, który nie trafił do pustej bramki. Takie sytuacje musi się wykorzystywać. Z kolei nasza dobra gra w defensywie nie pozwalała gospodarzom na wypracowanie klarownych sytuacji. Przeciwnik zagrażał nam tylko wtedy, gdy grał w liczebnej przewadze lub po sporadycznych kontratakach. Wtedy jednak świetnie między słupkami spisywał się Niesłuchowski. Jego vis a vis również był najjaśniejszym punktem warszawiaków, bardzo trudna przeszkoda dla moich chłopców. Mieli z nim wielkie problemy. Dopiero w końcówce pierwszej tercji skapitulował. Był to gol do „szatni”. Tylka pokazał charakter, jak należy walczyć o krążek niezależnie w jakiej strefie lodowiska się on znajduje. Taką zawsze chciałbym widzieć całą drużynę. Wywalczył krążek w tercji środkowej i mimo, iż „na plecach” siedział mu jeden z obrońców, zdołał krążek ulokować w siatce.
- W drugiej tercji sporo minut przesiedzieliśmy na ławce kar - kontynuuje relację Jacek Szopiński. - Jedną z przewag hokeiści ze stolicy wykorzystali, doprowadzając do wyrównania. W trzeciej odsłonie wydawało się, że szale zwycięstwa przechylimy na swoją stronę. Dominowaliśmy na tafli, stwarzaliśmy mnóstwo sytuacji, zasypywaliśmy ostatnią instancję gospodarzy mnóstwem strzałów. I nic. Ten ze wszystkich opresji wychodził obronną ręką. Miejscowi ograniczali się jedynie do kontrataków, ale wtedy na wysokości zadania stawał Niesłuchowski. Bronił pewnie. Szkoda „setek”, które nie wpadły. To się zemściło w dogrywce. Grano trzech na trzech. Straciliśmy gola po przedziwnej sytuacji. Naszych trzech zawodników celebrowało wyprowadzenie „gumy”, a przy nich był tylko jeden z warszawiaków. Nie wiem co moim w głowie zaszumiało, że zabawili się w świętego Mikołaja. Mimo iż to nie był 6 grudnia, zachciało im się rozdawać prezenty. Dali sobie odebrać „gumę”, a miejscowy hokeista wyjechał zza naszej bramki, przeciągnął bramkarza i zdobył zwycięskiego gola. Chwila dekoncentracji kosztowała nas dwa punkty.
Mazowsze Legia Warszawa – MMKS Podhale Nowy Targ 2:1 (0:1, 1:0, 0:0; 1:0)
0:1 – Tylka (19:42),
1:1 – Biepierszcz – Grunwald ( 23:56),
2:1 – Biepierszcz (60:35).
MMKS Podhale: Niesłuchowski; Marek – Cecuła, Gacek – R. Mrugała, W. Bryniczka – Wróbel; Hajnos – Leśniowski – Michalski, Woźniak – Zwinczak – Kos, Tylka – Puławski – Szumal, Leśnicki, Nenko. Trener Jacek Szopiński.
Stefan Leśniowski