23.09.2009 | Czytano: 1520

Cieszył się z sukcesu i…ukradli mu rower

Okolice Karpacza były miejscem przedostatniej rundy Eska Fujifilm Bike Maratonie. Wystartowało w min blisko 800 kolarzy, którzy jak zwykle mieli do wyboru trzy dystanse. Grupa Górskie Orły Kelly’s Team Nowy Targ zajęła drużynowo szóste miejsce, z dorobkiem 2368 punktów. Indywidualnie „orły” sześć razy stawały na podium.

- Indywidualnie w kilku kategoriach walczymy o pierwsze miejsce w klasyfikacjach generalnych, po wyścigach stajemy na podium, ale zespołowo zajmujemy odlegle miejsce, bo nie mamy wszystkich kategorii obsadzonych. Niemniej w ostatnim wyścigu w Polanicy postaramy się utrzymać czwartą pozycję. Wskoczyć na podium będzie bardzo trudno. Niemniej póki kola podają, to wszystko może się zdarzyć – mówi szef grupy, Jan Blańda.

Na najdłuższym dystansie (84 km), najlepiej punktowanym wystartowało czterech jego zawodników. Świetnie pojechał łopuszanin Albert Głowa. Był drugi w „open”, ale najlepszy w kategorii M2. Już od kilku sezonów ulubieniec Jana Blańdy, który widzi w Albercie ogromny potencjał. – Albert robi ogromne postępy. To jest kolarz z charakterem, który przed nikim i niczym nie pęka. Nie ma wyścigu, by go nie prześladował pech. Nie inaczej było w Karpaczu. Zaczął fenomenalnie, bo zaraz po starcie zainicjował ucieszę, w którą się zabrał Bogdan Czarnota, obecnie jeden z najlepszych maratończyków w kraju. Z każdym kilometrem zwiększali przewagę, bo współpraca była idealna. Dopiero w samej końcówce Czarnota odskoczył Albertowi i jako pierwszy minął linie mety. Po minucie finiszował Albert. Chciałbym go zawsze widzieć w takiej formie. Udowodnił, iż zalicza się do ściślej maratońskiej czołówki kraju. Wydawało się, że chociaż raz pech go ominie. Tymczasem, gdy poszedł się umyć skradziono mu rower. Karpacz słynie z kradzieży. Co roku komuś ginie sprzęt. Wielka szkoda, bo był on przygotowany specjalnie dla niego przez firmę Kelly’s na mistrzostwa Polski w maratonie w Wałbrzychu, które rozegrane zostaną w sobotę. Tam bardzo na niego liczymy.

- Maraton w Karpaczu zaliczany jest to jednych z trudniejszych wyścigów w kraju – kontynuuje Jan Blańda. – Trzeba dać z siebie wszystko, by pokonać kamienie wielkości głowy. Trasa była urozmaicona, bo oprócz jazdy po kamieniach, jechaliśmy drogami szutrowymi i łąkami. Wszystkiego było po trochu.

W kategorii M2 starowało jeszcze dwóch kolarzy nowotarskiej „stajni”. Dawid Nowicki dotarł do mety na 7. pozycji, a Tomasz Ziembla „wykręcił” 14. czas. Natomiast w K3 drugie miejsce zajęła Katarzyna Galewicz.

Pozostali „blańdowcy” pojechali na dystans Mega. Tutaj aż cztery razy stawali na podium. Na jego najwyższym stopniu Elżbieta Spławska w kategorii K3 i Mariusz Ciekliński w M3. Na trzecim miejscu wyścig ukończyła Katarzyna Polakowska w K2 i Konrad Bochenek w M1. W M2 zabrakło „orłów” na podium. Mateusz Wzorek ukończył zawody na 15. pozycji. Z kolei Remigiusz Zachara finiszował na 5. pozycji w M5. W tej samej kategorii nowotarżanin Marek Wcisło sklasyfikowany został na 14. miejscu, a szef grupy Górskie Orły, Jan Blańda na 24.

Tekst + foto Stefan Leśniowski


Komentarze







reklama