Dodajmy do tej wizytówki, że jest to gracz obdarzony doskonałym przeglądem sytuacji, potrafiący oddać mocny, zaskakujący strzał, umiejętnie zablokować zawodnika i długim podaniem uruchomić kolegę z ataku. Dla niego konfrontacja z Cracovią było szczególna. Rozgrywał jubileuszowe 800 spotkanie w ekstraklasie i barwach Podhala. To nie lada wyczyn. Od 21 sezonów jest wierny żółto – granatowo – czerwonym barwom. W tym okresie zdobył sześć mistrzowskich tytułów, strzelił 108 goli, przy 181 asystował, a na ławce kar spędził 1062 minuty ( dane za książką „75 lat Szarotek” autorstwa Andrzeja Godnego i Stefana Leśniowskiego *).
- Nie bawię się w statystka. Nie wiedziałem o jubileuszu – mówi zaskoczony jubilat. - Szkoda, bo może lepiej zostałby uwieczniony. Tymczasem mecz nam nie wyszedł, ale tak to już jest w sporcie, że za błędy się płaci. Każdy je popełnia. Tym razem szczęście było przy Cracovii.
Sroka tylko w sezonie 1996/97 występował w innym klubie, ale nie polskim. Reprezentował słowacki zespół Iskra Bańska Bystrica. Ponieważ jego słowacka drużyna nie grała w fazie play off, wrócił do macierzystego klubu i pomógł ( rozegrał 9 spotkań) w wywalczeniu mistrzowskiej korony.
– Wtedy byłem zdecydowanie młodszy i lepszy – śmieje się. – Miło wspominam ten okres, mimo iż nie utrzymaliśmy się w słowackiej ekstraklasie. Dla mnie osobiście był to dobry sezon. Włodarze Iskry namawiali mnie na przedłużenie kontraktu, ale wolałem wrócić do Podhala.
W tych 800 meczach były takie, które na stałe wryły się w pamięć i takie, o których trzeba było szybko zapomnieć. – Fatalnych występów było więcej – twierdzi. – Ten najgorszy z Cracovią, chyba przed dwoma laty, kiedy w przewadze straciliśmy wyrównującą bramkę, a potem rywal wygrał. Miło wspominam pojedynek z Unią w finale play off. Strzeliłem karnego, a był to moment zwrotny w walce o złoto, które nam przypadło.
Opaska kapitańska po długim rządzeniu Jarka Różańskiego, trafiła w tym sezonie ponownie do Sroki. – Ze względu na wiek mnie wybrano – śmieje się.
Funkcja zobowiązuje, szczególnie teraz, gdy nad Podhalem zgromadziły się czarne chmury. Ale on nigdy trudnych wyzwań się nie bał. Zawsze mówił to co myśli, walczył o zawodnicze prawa.
- Nikt nie ukrywa, że są spore kłopoty w klubie. Brakuje wiele rzeczy, które potrzebne są do właściwego funkcjonowania zespołu. Być może dlatego wybrano mnie kapitanem, bym przekonywał zawodników do pozostania w Podhalu - wyznaje.
Na spotkaniu z kibicami prezes Andrzej Podgórski podziękował zawodnikom za cierpliwość i wyrozumiałość. Na pewno wielka w tym zasługa Sroki, zawodnika z ogromnym autorytetem. Przed nim jeszcze wiele rozmów, bo prezes nie zapewnił, że od razu będzie wspaniale. Jeszcze muszą uzbroić się w cierpliwość, by wyjść na prostą.
- Nie wiadomo jak długo to będzie trwało – zastanawia się kapitan ”Szarotek”. - Czekamy już cztery miesiące. Na razie nie zanosi się na poprawę sytuacji.
Rafał zapowiada, że to definitywnie jego ostatni sezon. – Byłoby fajnie zakończyć karierę mocnym akcentem, czyli mistrzostwem Polski, ale nie wiem czy wytrwam do końca sezonu – zwierza się. - Mamy drużynę, którą stać na walkę o złoty kruszec. Gdyby wrócili jeszcze Dziubiński i Kolusz to nasza siła byłaby jeszcze większa.
Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski
* Wszelkie prawa do statystyk są zastrzeżone. Nie mogą być kopiowane w formie drukowanej, elektronicznej lub innej bez pisemnej zgody właścicieli praw autorskich.