20.09.2009 | Czytano: 1413

Dramat na własne życzenie (+zdjecia)

MMKS ma patent na sosnowiecką „szkółkę”. Naszpikowana reprezentantami kraju po raz kolejny nie dała rady podopiecznym Jacka Szopińskiego. W poprzednim sezonie cztery razy zjeżdżała z lodu pokonana.

Pierwsze dwie tercje nie zapowiadały nerwowej i dramatycznej końcówki. Podhalanie byli stroną przeważająca, stwarzająca mnóstwo doskonałych sytuacji, ale trzy razy udało im się ulokować „gumę” w bramce sosnowiczan. Nie trafiali nawet do pustej bramki. Nie wykorzystali sporo liczebnych przewag. Zespoły ponad połowę meczu grały w osłabieniu, bez przerwy ktoś lądował na ławce kar. Za to w osłabieniu Podhalanie zdobyli drugiego gola. Kiks defensywy wykorzystał Kos, który znalazł się oko w oko z bramkarzem.

Nikt nie spodziewał, iż w ciągu 5 minut trzeciej tercji goście zdołają doprowadzić do wyrównania. Wtedy nowotarżanie pokazali charakter. Zaczęli grać agresywniej, przyspieszyli tempo i 70 sekund przed końcową syreną zdołali zdobyć zwycięskiego gola. Akcję wypracował Michalski, który dynamicznie wszedł w tercję rywala lewym skrzydłem, przedarł się przez dwóch przeciwników i mimo, iż jeden „siedział” mu na plecach oddał strzał, którego nie zamroził bramkarz. Nadjechał Puławski i wpakował krążek pod poprzeczkę. 56 sekund przed końcem trener SMS wycofał bramkarza. Podhale cztery razy próbowało trafić do pustej bramki, ale bezskutecznie.

- Przespaliśmy dwie pierwsze tercje – twierdzi trener SMS, Mieczysław Nahuńko. – W trzeciej tercji po roszadach oglądałem już całkiem inną drużynę, waleczną, grającą agresywnie, a przede wszystkim skuteczniejszą. Mieliśmy tyle sytuacji, że mogliśmy ten mecz przeciągając na swoją stronę. Chłopcy przekonali się, że nie wygrywa się, jeśli nie gra się z pełnym zaangażowaniem całego meczu.

- Goście postawili sobie za punkt honoru, by nas pokonać, bo w zeszłym sezonie nie udała im się ta sztuka ani razu – mówi trener MMKS, Jacek Szopiński. – Tymczasem przez dwie tercje to my dyktowaliśmy warunki na tafli. Przeciwnik nie miał nic do powiedzenia. Prowadziliśmy 3:0, a mogliśmy znacznie więcej. Do 50 minuty wszystko układało się po naszej myśli, potem zabrakło nam konsekwencji i na własne życzenie zgotowaliśmy sobie dramatyczną końcówkę. Moi młodzi zawodnicy muszą się tego nauczyć. Nie można popełniać takich błędów, po jakich straciliśmy gole. Zawsze tak jest, że jak zdobywa się bramkę to dostaje się wiatr w żagle, a z przeciwnika jakby uchodziło powietrze. Pogubiliśmy się, straciliśmy krążek i stało, ale pokazaliśmy w ostatnich minutach charakter.

MMKS Podhale Nowy Targ- SMS Sosnowiec 4:3 (1:0, 2:0, 1:3)
1:0 – Kos – Woźniak (1:2),
2:0 – Kos (23:04 w osłabieniu),
3:0 – Hajnos – Michalski – Leśniowski (35:52),
3:1 – P. Kogut – Piotrowicz (51:01),
3:2 – Pociecha – Marzec – Bober (56:09),
3:3 – Stępień – Piotrowicz (56:49),
4:3 – Puławski – Michalski (58:50).

MMKS Podhale: Niesłuchowski (10); Marek (2) – Cecuła (4), Gacek (2) – R. Mrugała (2), W. Bryniczka – Wróbel; Hajnos – Leśniowski – Michalski, Woźniak – Zwinczak (2:10) – Kos, Tylka – Puławski (2) – Szumal.
SMS: Bojanowski; Wanacki – Stępień (4+10), Pociecha (2) – Kowalczyk (2), Lehman – Zięba; Piotrowicz (2) – Stokłosa – P. Kogut, Zdrojewski – Bober (2) – Marzec (2), Serwiński – M. Kogut (2) – Białek. Trener Mieczysław Nahunko.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama