To jego akcja z 92 minuty i strzał z narożnika pola karnego w przeciwległy róg bramki dał zwycięstwo gospodarzom. Do tego momentu jego drużynie szło jak po grudzie. Co prawda gospodarze objęli prowadzenie i mieli sytuacje, by je powiększyć, ale z każdą minutą murawa boiska zamieniała się w basen. Kałuże wody uniemożliwiały grę. Szczególnie w drugiej połowie, gdy rozlało się na dobre. Podhale preferowało grę dołem, brakowało więc płynnych akcji, bo piłka płatała psikusa zatrzymując się w kałużach wody. Dlaczego nie grano górą? – Grając górą trudno byłoby nam rywalizować z rosłymi stoperami gości. Ponadto naszej grze brakowało agresji w drugiej części meczu – tłumaczył trener NKP, Marek Żołądź.
W 23 minucie Świerzbiński wszedł jak w masło między dwóch obrońców w polu karnym, ale nie dał rady pokonać bramkarza. Na szczęście w odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Pająk i strzałem pod poprzeczkę dał prowadzenie Podhalu. Gospodarze kontrolowali przebieg spotkania. Chwilę później Pająk miał okazję, by po raz drugi wpisać się na listę strzelców, ale nie trafił w światło bramki. Później pięknym strzałem z 18 metrów popisał się Jaworski. Futbolówka zmierzała w okienko bramki, ale piękną paradą zapobiegł utracie gola grający trener w bramce gości, Tomasz Dymanowski. Jaworski jeszcze raz przed przerwą próbował szczęścia z dystansu, ale kolejny raz golkiper był górą. W tej fazie meczu goście oddali tylko dwa strzały. W 4 min. Anduła z 16 metrów minimalnie posłał piłkę obok słupka, a w 45 min. futbolówka po strzale Ryby zmierzała w okienko, lecz tym razem kapitalną interwencją popisał się Sotnicki.
Po przerwie odnosiło się wrażenie, że gospodarze są zadowoleni z wyniku i spuścili z tonu. Zaprzecza trener. – Chcieliśmy zdobyć drugiego gola i szybko zamknąć mecz – twierdzi Marek Żołądź.
Co prawda Pająk (52 min.) i Świerzbiński (56 min.) mieli sytuacje na podwyższenie rezultatu, ale pierwszy trafił w boczną siatkę, a strzał tego drugiego wyciągnął spod poprzeczki Dymanowski. Potem gra siadła i wykorzystali to goście. Najpierw obrońcy pozwolili oddać strzał Andule, który końcami palców obronił Sotnicki, ale wobec dobitki, z najbliższej odległości Pawłowskiego już nie miał szans.
- Starta gola sprawiła, że w nasze poczynania wkradła się duża nerwowość. W oczy zaglądnęło nam widmo utraty dwóch punktów. To nas paraliżowało i trudne warunki spowodowane obfitym opadem deszczu. Na szczęście Komorek wszedł z ławki i przesądził o losach spotkaniach. Po to jest szeroka, wyrównana kadra, by w takich momentach wchodzący dali jakość drużynie i przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Był to bardzo ważny dla nas mecz. Tym zwycięstwem praktycznie zapewniliśmy sobie utrzymanie. W kolejnych spotkaniach grać będziemy spokojnie, bez presji. Gra nam się nie układała, bo nie dość, że trudne były warunki, to jeszcze goście nastawili się na obronę i ciężko było rozerwać ich szyki – podsumował Marek Żołądź.
- Z gry zespołu, z jego zaangażowania jestem zadowolony. Niestety nie z wyniku. – mówi prezes Łysicy, Stanisław Kucała. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjechaliśmy na gorący teren potykać się dobrą drużyną, mającą duże aspiracje. Wiedzieliśmy, że trudno będzie o korzystny rezultat. Zmieniliśmy trenera, bo mieliśmy słabą końcówkę sezonu. Staraliśmy się grać defensywnie i kontratakować. Nie odstawaliśmy od gospodarzy przygotowaniem fizycznym na tak trudnym terenie.
- Rok czekałem na strzelenie gola, bo ostatni raz trafiłem do siatki w finale Pucharu Podhala. Cieszę się, że ta bramka dała nam zwycięstwo i postawiła kropkę nad „i” w kwestii utrzymania – powiedział Rafał Komorek. – Wcześniej asystowałem przy golach kolegów. Nie ważne kto strzela, ważne, żeby drużyna wygrywała. Dla mnie, który lubi się rozpędzić, rzucić sobie piłkę i mieć ją przy nodze, boisko było bardzo trudne. Nie dało się poklepać. Męczyła się cała drużyna. Dużo było przypadku, kopnięć piłki do przodu, dużo walki o nią. Na szczęście siadło mi i mamy trzy punkty.
NKP Podhale Nowy Targ – Łysica Bodzentyn 2:1 (1:0)
1:0 Pająk (Świerzbiński) 23
1:1 Pawłowski (Anduła) 74
2:1 Komorek 90+2
NKP Podhale: Sotnicki – Basta (57 Komorek), Mikołajczyk, Urbański, Bobak, Jaworski, Świerzbiński, Pająk (69 Lizak), Luberda, Waksmundzki (90+4 Jandura), Gadzina (58 Potoniec).
Łysica: Dymanowski – Płuska (57 Michta), Kardas, Szymoniak, Kupczyk, Mech, Pawłowski, Maniara, Ryba, Dulęba (74 Garbacz), Anduła.
Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski