Zespół poprowadził w zastępstwie trzykrotny olimpijczyk, Gabriel Samolej, gdyż trenera Łukasza Gila zatrzymały w domu sprawy rodzinne. Został szczęśliwym ojcem. Portal sportowepodhale.pl gratuluje i czeka na nowego hokeistę. Mamy nadzieję, że syn pójdzie w ślady ojca oraz wujków – Piotra i Pawła, byłych hokeistów Podhala.
- W pierwszym spotkaniu byliśmy zdecydowanie lepsi, przewyższaliśmy rywala w każdym elemencie hokejowej sztuki – mówi Gabriel Samolej. – Niestety trzeba wnieść sporo zastrzeżeń do skuteczności i gry zespołowej. To sprawiło, iż w pierwszej tercji męczyliśmy się. Dopiero od połowy meczu nasze akcje zaczęły się zazębiać i od razu był tego efekt w postaci goli. Wygraliśmy wysoko, aczkolwiek powinniśmy zwyciężyć w wyższych rozmiarach. W tym i w drugim meczu tragiczne było sędziowanie. Byli z łapanki. Jak sami przyznali był to pierwszy ich występ w życiu. Kompletnie nie znali przepisów, a szczególnie zmian jakie zaszły. Nie wiedzieli, że przy wybiciu krążka na uwolnienie, piątka która tego dokonała nie może się zmienić. Spalone i uwolnienia dla nich nie istniały. Najgorsze było to, że dopuszczali do brutalnych fauli. Bałem się, że w rewanżu może dojść do kabaretu. I doszło.
- Dysponowałem bardzo okrojonym składem, a do tego w trakcie meczu Worwie pękła płoza i doszły dwie kary meczu – kontynuuje relację Gabriel Samolej. - Kolasa wyskoczył z boksu i wdał się w bojkę. Takie zachowanie nie przystoi kapitanowi. Również Wielkiewicz zachował się nieodpowiedzialnie. Uderzył z „byka” przeciwnika. Zmuszony więc zostałem do przemeblowania poszczególnych formacji. W pierwszym meczu zadebiutował Jacek Bąk, syn reprezentanta Polski w piłce nożnej. Chłopak był bardzo zadowolony, ale w rewanżu, po wspomnianych wydarzeniach, musiał pozostać na ławce rezerwowej. Mecz przebiegał w dziwny sposób. Sędziowie przechodzili samych siebie. Byli kolejnymi graczami Śnieżki. Gospodarze prowokowali, a nasi dawali się nabierać i masowo wędrowali na ławkę kar. Do tego słaba była dyspozycja bramkarzy. Szlachtowski w pierwszym meczu bronił poprawnie, chociaż nie miał zbyt wielu strzałów. W drugim spotkaniu między słupkami stanął Hreśka, ale słabo bronił i musiałem go zmienić z ostatniej odsłonie przy stanie 7:6. Końcówka więc była nerwowa, ale dwa gole nas uspokoiły, a Dębica się już nie podniosła. Mamy na tyle dobry zespół, ze z takim przeciwnikiem powinien wygrywać rezultatami dochodzącymi pod dwudziestkę.
Śnieżka Dębica – MMKS Podhale Nowy Targ 3:13 (1:2,2:6,0:5) i 6:9 (1:2,3:4,2:3)
Bramki dla nowotarżan: Kaczorowski 3, Mienkina 2, Kolasa 2, Szal, Worwa, Pawlikowski, Mielniczek, Bielak i Bryniarski ( I mecz); Bryniarski 3, Kolasa2, Szal, Bryja, Wielkiewicz, Kaczorowski. (II mecz).
MMKS Podhale: Szlachtowski; Noworolnik - Pawlikowski, Bielak - Szal; Wielkiewicz - Bryniarski - Pacyga, Kaczorowski - Mielniczek - Mienkina, Bryja - Kolasa, - Worwa oraz Bąk. Trener Gabriel Samolej. W drugim meczu do 44 minuty bronił Hreśka.
Stefan Leśniowski