Po pierwszych trzech kwadransach prowadzili gospodarze. Przeprowadzili trzy akcje, ale jedna z nich zakończyła się zdobyczą bramkową. Wyszli z kontrą poszło dośrodkowanie w pole karne, gdzie było potworne błoto. Kalita zawinął obrońcą i nie dał szans Różalskiemu. Ten wcześniej zlikwidował dwie akcje, przy drugiej w ostatniej chwili zdjął piłkę z głowy rywalowi. Nowotarżanie posiadali przewagę, mieli więcej sytuacji do zdobycia gola. Niestety piłce na drodze stawał golkiper Łysicy. Waksmundzki, Fałowski, Świerzbiński i Pająk próbowali go napocząć, ale bezskutecznie.
W drugiej połowie kontuzji nabawił się arbiter i mecz został przedłużony o kwadrans. Podhale dążyło do zmiany niekorzystnego rezultatu, non stop atakowało, a przeciwnik bronił własnej bramki wybijając piłkę byle dalej od niej. Nie udało się złamać gospodarzy.
- Trudno coś konstruktywnego powiedzieć o meczu, w który prowadziliśmy atak, przez 90 minut non stop napieraliśmy, a jednak wracamy bez punktów – mówi Marek Żołądź. – Przeciwnik stworzył sobie jedną sytuację i wykorzystał ją. Potem bronił własnej bramki, wybijając piłkę. W drugiej połowie wyszedł dwa razy z kontrą, ale było to wynikiem tego, że odkryliśmy się. Nam nie udało się nic skonstruować. Gospodarze dysponowali bardzo mocną defensywą, o świetnych warunkach fizycznych. Wszystkie górne piłki padały jej łupem, a na grę dołem nie pozwalała fatalna murawa. Było grząsko, a mecz toczył się podczas padającego deszczu. Nie daliśmy rady w tych warunkach. Nie potrafiliśmy złamać defensywy i jesteśmy bardzo smutni. W poprzednich meczach strzelaliśmy dużo bramek, a teraz się nie udało.
Łysica Bodzentyn – NKP Podhale Nowy Targ 1:0 (1:0)
1:0 Kalista 25
Łysica: Dymanowski – Płuska, Kardas, Szymoniak, Kupczyk, Kalista, Mularczyk, Chrzanowski, Dulęba, Michta, Andyla.
NKP Podhale: Różalski – Bobak, Drobnak, Lizak, Basta (75 Kurowski), Świerzbiński, Czubin (62 Jandura), Komorek (86 Krzystyniak), Pająk, Waksmundzki (62 Duda), Fałowski.
Stefan Leśniowski