Tyszanie chcieli wygrać i po ciężkim boju zrobili prezent swoim fanom. Od pierwszego gwizdka rzucili się na rywala. Gorąco było pod bramką Zbrowskiego, który bronił bardzo spokojnie i z wyczuciem. Najwięcej okazji zmarnował Sarnik, ale najlepszą Wołkowicz. „Szarotki” świetnie w swojej tercji blokowali strzały rywala. – Tak mieliśmy grać od początku. Czekać na rywala, rozbijać jego ataki w tercji neutralnej, neutralizować każde poczynania i szukać błędów rywala, by wyprowadzić kontrę – mówi drugi trener Podhala, Marek Ziętara.
Goście wyprowadzali kontry, ale one załamywały się w tercji środkowej, bądź już w tercji tyszan. Nic więc dziwnego, że prawdziwego testu w pierwszych 20 minutach golkiper miejscowych nie przeszedł. „Szarotki” doczekały się błędu gospodarzy w 15 min. Bezpański krążek w tercji neutralnej przejął Dziubiński i stanął do pojedynku oko w oko z Sobeckim. Przegrał go, lecz dobitka Malasińskiego wyładowała w siatce. Skrzydłowego Podhala nie pokrył Śmiełowski. Niemniej po analizie wideo okazało się, że Dziubiński faulował w polu bramkowym bramkarza i gola nie uznano. – Jeśli sędzia gola nie uznał, to powinien przynajmniej nałożyć karę na bramkarza tyskiego, za ruszenie bramki – przekonywał kapitan Podhala, Rafał Sroka.
Trzy minuty później Paciga otrzymał prostopadłe podanie od Mejki i w sytuacji sam na sam znalazł lukę między parkanami Zborowskiego. Trener Milan Jančuška. Mocno wzburzyła decyzja arbitra. – Był pół metrowy spalony – powiedział z przekonaniem Rafał Sroka. Potwierdziły to telewizyjne powtórki, ale gol został uznany. Zaspała para liniowych Przyborowski – Radzik, która dwa dni wcześniej została zawieszona, ale…nie dotarło do nich oficjalne potwierdzenie i Wydział Sędziowski nie zmienił wcześniejszej obsady. Ten gol tylko na chwilę przystopował górali, którzy w 39 min. doprowadzili do wyrównania. Świetnie wprowadził się do drużyny nowy nabytek Ivičič. Byrniczka wygrał wznowienie, a słowacki obrońca huknął z niebieskiej linii nie do obrony.
Ostatnia tercja obfitowała wreszcie w gole i ciekawe akcje. Skończyły się szachy, a sygnał do zmiany scenariusza dał Kačiř, który oszukał tyską obronę i sytuacji sam na sam nie zmarnował. Tychy nie zasypiały gruszek w popiele i szybko wyrównali. Za moment Wołkowicz z Bagińskim zakończyli skutecznie dwójkowy kontratak. „Szarotki” doprowadzili do wyrównania, po 40 sekundach. Po kolejnych 33 sekundach Baranyk backhandem pokonał Sobeckiego. Ostatnie słowo w tym meczu należało do gospodarzy. Najpierw Woźnica, a chwilę później były gracz Podhala, Paciga pokonali Zborowskiego. Po meczu stwierdził, iż zemsta jest rozkoszą Bogów. Dużo było szczęścia w tej akcji, bo „guma” wpadła do siatki po odbiciu się od łyżwy Sulki. Wcześniej za bramką faulowany był Zapała, który do boksu wrócił z rozciętą głową.
- Sędziowie podjęli kilka kontrowersyjnych decyzji – twierdzi Marek Ziętara. – To wprowadziło zbyteczną nerwowość w poczynania drużyn. Przez dwie tercje realizowaliśmy przedmeczowe założenia, ale w trzeciej dwa katastrofalne błędy obrońcy, zdecydowały o wyniku. Przy takiej stawce, dwie bramki przewagi to ogromny kapitał. Trudno w takiej sytuacji było „pchnąć” do przodu. Niemniej trzeba obiektywnie przyznać, że tyszanie mieli lekką przewagę. Na pewno stworzyli sobie więcej sytuacji.
GKS Tychy – Podhale Nowy Targ 5:3 (0:0, 1:1, 4:2)
1:0 – Paciga – Bacul – Mejka (27:52),
1:1 – Ivičič – K. Bryniczka – Kubenko (38:16),
1:2 – Kačiř (44:50),
2:2 – Bacul (46:10),
3:3 – Baranyk – Petrina (47:23),
4:3 – Woźnica (48:32),
5:3 – Paciga (51:05).
Sędziowali: Wolas (Oświęcim) – Przyborowski, Radzik (Krynica).
Kary: 8 - 8 min.
Widzów 4000.
Tychy: Sobecki; Gonera – Jakeš, Majkowski – Mejka, Kotlorz – Śmiełowski; Paciga (2) – Parzyszek (2) – Bacul, Sarnik – Garbocz – Proszkiewicz (2), Woźnica – Bogiński (2) – Wołkowicz, Krzak, Banachewicz. Trener Miroslav Ihnačak.
Podhale: Zborowski; Sroka (2) – Sulka, Ivičič – Petrina, Łabuz (4) – Kret; Kačiř – Zapała – Batkiewicz, Baranyk – Bryniczka – Kubenko, Malasiński – Dziubiński (2) – Kmiecik, Iskrzycki. Trener. Milan Jančuška.
W innych meczach:
Naprzód Janów – Cracovia 5:3,
Zagłębie Sosnowiec – Stoczniowiec Gdańsk 1:2 ( grupa „silniejsza”),
Polonia Bytom – JKH Jastrzębie 1:2,
Ciarko Sanok – TKH Toruń 3:2 ( „słabsza”).
Stefan Leśniowski