Dobry występ na lidzbarskim torze spowodował awans w klasyfikacji generalnej mistrzostw na trzecią pozycję. Do zakończenia czempionatu pozostała jeszcze jedna eliminacja, która w październiku odbędzie się w Olsztynie.
Niedzielne zawody rozegrano w 30- stopniowym upale i na jednym z piękniejszych, ale i najtrudniejszych torów motocrossowych w kraju. Piaszczyste podłoże wymaga od zawodników nie tylko umiejętności technicznych, lecz również doskonałej kondycji, gdyż po kilku przejazdach wytwarzają się niesamowite dziury, koleiny i jamy.
Na starcie osiemdziesiątek piątek stanęło 28 zawodników z Polski, Białorusi i Ukrainy. Po treningach kwalifikacyjnych reprezentant TKM Zakopane zajmował siódmą lokatę. W tej też kolejności wjechał do bramki startowej. W kwalifikacjach najlepsze lokaty zajęli zawodnicy, którzy na co dzień trenują na piaszczystych torach.
- Wiedziałem, że muszę być bardzo skoncentrowany na starcie i wybrać dobre pole startowe, jak najbliżej środka, by start był udany – mówi Jan Stachoń Tutoń. – Wiadomo, że w motocrossie dobry start to połowa sukcesu.
Zakopiańczyk po opadnięciu maszyny w pierwszym zakręcie był drugi, ale na kolejnym był już na prowadzeniu. Tak było aż do 22 minuty wyścigu. Na ostatnim okrążeniu Stachoń oddał palmę pierwszeństwa aktualnemu liderowi mistrzostw Polski, Szymonowi Motylewskiemu z Chełmna. W tej kolejności minęli linię mety. Za Jasiem przeciął ją Leszek Jasiński z Człuchowa.
- Byłem niesamowicie zadowolony, po dobrym starcie – mówi zawodnik TKM. - Cały czas uciekałem Szymonowi, ale zdawałem sobie sprawę, że może mnie dogonić. Jest najlepszym specjalistą w Polsce od jazdy na piaszczystych torach. Nie liczyłem na tak dobry wynik, gdyż na co dzień trenuję na twardych torach. Na pewno pomogły mi ostatnie cztery treningi na piasku.
W drugim biegu Stachoń potwierdził, że jego lokata w pierwszym wyścigu to nie przypadek. Po gorszym starcie (dziesiąty w pierwszym zakręcie) wyprzedzał rywali jakby stali w miejscu. Dał koncert niesamowitej jazdy i przepięknych skoków. Na trzecim okrążeniu objął prowadzenie, ale finiszował na drugiej pozycji.
- Po kilku wyścigach tor był bardzo rozbity, wytworzyły się jamy, dziury i koleiny – opowiada Jan Stachoń Tutoń. - To spowodowało, że trzy kółka do mety, oddałem prowadzenie starszemu i mocniejszemu fizycznie zawodnikowi, Leszkowi Jasińskiemu z Człuchowa. Jestem bardzo szczęśliwy. To mój najlepszy wynik w Polsce. Do tej pory trochę omijało mnie szczęście.
Po zawodach zebrał bardzo dużo gratulacji, a selekcjoner kadry Marcin Wójcik ocenił jego jazdę na 120%.
Po kilku dniach odpoczynku i regeneracji Stachoń ponownie zacznie trenować na twardych słowackich torach pod okiem słowackiego trenera Jaroslava Majchraka. A wszystko po to, by być dobrze przygotowanym do startu w mistrzostwach Europy, które odbędą się w Sewliewo w Bułgarii.
Stefan Leśniowski