26.06.2009 | Czytano: 2430

Czternaście dni za wcześnie

- Najmłodszy gracz w drużynie, a już podstawowy. Wielki talent, może nawet największy w Polsce. Bardzo dobry technicznie, z dobrym strzałem i przeglądem sytuacji. Na boisku waleczny i nieustępliwy – tak kapitan 10-krotnego mistrza Polski Szarotki, Lesław Ossowski ocenia Łukasza Chlebdę.

Ten 17- latek gra w unihokeja od pięciu lat, ale ma już na koncie spore sukcesy. Z UKS Skalny wywalczył dwa tytuły mistrza kraju i wicemistrzostwo w juniorach młodszych, a w seniorach dwa razy świętował z Szarotką po miano najlepszej drużyny w kraju. Uczestnik dwóch mistrzostw świata juniorów. W Szwajcarii był najlepszym zawodnikiem meczu o utrzymanie się, zdobył dwa gole, a przy jednym „maczał palce”. Na tegorocznych, rozgrywanych w Finlandii, wygrał klasyfikację kanadyjska ( 8 goli + 7 asyst) i wybrany do All Stars jako najlepszy prawoskrzydłowy Dywizji B. Od razu trafił na pierwszą stronę poczytnego niemieckiego magazynu poświęconego unihokejowi. Radość zmącona została brakiem awansu do elity. Estończycy go sprzątnęli, mimo iż biało- czerwoni prowadzili już 4:1.

- Prowadzenie było dość szczęśliwe, nie byliśmy wcale zespołem lepszym – twierdzi Łukasz Chlebda. – Oni szybko zwarli szeregi, ułożyli grę, a że mieli w swych szeregach 3-4 indywidualności, które reprezentowały wysoki poziom, to przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. My byliśmy słabsi fizycznie. To były ostanie moje mistrzostwa, bo 14 dni za wcześnie się urodziłem, by po raz trzeci wziąć w nich udział. Grać będę w drużynie juniorów, którą reaktywowała Szarotka. Zapraszam wszystkich chętnych, by zgłaszali się do najlepszej drużyny w kraju.

Łukasz bardzo wcześnie, bo w wieku 13 lat trafił do Szarotki. Miał okazję trenować z najlepszymi w kraju i to dzisiaj procentuje. Ten sezon miał bardzo udany. – „Groszek” – taki pseudonim nosi - jesteś the best – często było słychać z trybun, po jego świetnych zagraniach.

- Jarek Lech zaprosił mnie na treningi Szarotki, skorzystałem więc z okazji trenowania z gwiazdami polskiego unihokeja – wspomina. – Od razu nie uczestniczyłem w meczach, ale dostałem świetne lekcje od chłopków. Jako jedyny z mojego rocznika przeszedłem ze Skalnego do Szarotki, pozostali wybrali Górali. Nie żałuje tego kroku. Chciałby chłopakom podziękować za cierpliwość, bo zdaje sobie sprawę, że jak się miało 150 w kapeluszu i 40 kg wagi (śmiech), to nie było im łatwo ze mną grać. Jak otrzymywałem podanie, to od razu była strata. Wytrzymali i nauczyli mnie dobrze grać w unihokeja. Moje sukcesy to ich zasługa. Także firmy Blast, która zaopatruje mnie w sprzęt najwyższej jakości.

„Groszek” grał w ataku z doświadczonym i jednym z najlepszych unihokestów kraju Lesławem Ossowskim, a drugi partner mu się zmieniał. Był to albo Radek Budzoń, albo Szymon Głodziak. Zaś w finałach play off Jarka Lecha, kolejną wielką gwiazdę.

- Nie na mnie spoczywała odpowiedzialność zdobywania bramek - mówi. –Jak się udało trafić, to byłem bardzo szczęśliwy. W Szarotce jednak nie spełniałem roli snajpera, byli od tego lepsi i bardziej doświadczeni gracze. Byłem do innych zadań.

X3M Górale Nowy Targ w minionym sezonie robili wszystko, by zdetronizować lokalnego rywala. Sprowadzili nawet szwedzkiego trenera, ale na niewiele się to zdało.

- Sytuacja ze Szwedem bardzo nas rozbawiła i jednocześnie zmobilizowała – twierdzi. – Wydali na trenera duże pieniądze, a my chcieliśmy utrzeć im nosa.

Łukasz nie chce wypowiadać się o swoich zaletach. – Ciężko jest się samemu ocenić – przekonuje. – Dobrze czuje się w grze kombinacyjnej. Staram się dużo biegać i walczyć. Zdecydowanie odbiegam warunkami fizycznymi od seniorów. Nie posiadam mocnego strzału, ale jak na polską ligę jest wystarczający.

Twierdzi, iż nie traktuje unihokeja zabawowo. – Gdy zaczynałem nie myślałem, że coś z tego będzie. Z roku na rok, wraz z przejściem do Szarotki, coraz bardziej mnie ta dyscyplina wciągała i obecnie stała się bardzo ważną częścią mojego życia. Chciałbym kontynuować karierę i myślę, że nawet studia na AWF, które planuję rozpocząć w przyszłym roku, mi w tym nie przeszkodzą.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama