Dlatego najgoręcej było przed meczem. Już tradycyjnie, od 15 lat, sezon rozpoczyna się z kłopotami. Właściciel lodowiska nie zdążył usunąć usterek, by obiekt był przeznaczony do organizowania imprez masowych. Straż nie wydała zgody i organizatorom wolno było wpuścić na stadion tylko 299 szczęśliwców. Czy można się dziwić zdenerwowaniu niektórych kibiców. Szkoda, że naszego panujące MF nie było, bo dowiedziałby się, co o działalności jego i jego pracowników lud myśli.
Kolejne zaskoczenie, to brak na ławce trenerskiej Andrzeja Secemskiego i Franciszka Kukli. Zastąpił ich Sebastian Steiner. Szybko się okazało, że dla ich mocodawcy priorytetem były spotkania juniorów z Sokołami Toruń i do prowadzenia tych meczów zostali oddelegowani.
- Liczyłem, iż rywal stawi nam większy opór – mówi trener Marek Ziętara. – Wiedziałem też, że nie będzie to ładne widowisko, gdyż bytomianinie, odkąd pamiętam, zawsze grali destrukcyjnie. Ograniczali się do wybijania przeciwnika z rytmu i czyhali na kontry. Z takim przeciwnikiem trudno się gra. Akcje nie są płynne. Były dzisiaj takie momenty, w których gra była szarpana. Fizycznie z każdą minutą bytomianie odpływali i tylko kwestią czasu było, kiedy posypią się bramki. Ważne są trzy punkty z bądź co bądź z aspirantem do awansu.
Spotkanie zaczęło się wyśmienicie dla miejscowych. Już pierwsza interwencja Szydłowskiego, w 15 sekundzie, polegała na wyciągnięciu krążka z siatki. Biela „przestrzelił” jego parkany i krążek „zatańczył” w polu bramkowym. Dojechał Neupauer i wepchnął krążek do pustej bramki. Arbiter jednak jako strzelca wpisał do protokołu Bielę. Wydawało się, że kolejne bramki będą kwestią czasu, bo „Szarotki” napierały, ale w ich akcjach ofensywnych było mnóstwo dymu, a mało ognia. W 8 minucie mogło się to zemścić, gdyż bytomianie wygrali wznowienie w tercji Podhala. Sprytnie Kukulski podbił kij jednemu z gospodarzy i z 2 metrów posłał „gumę” wysoko nad poprzeczką. Goście sporadycznie atakowali, jeśli już stwarzali sytuacje, to po kiksach górali w obronie. Nawet grając w przewadze nie zdołali założyć „zamka”, oddali zaledwie jeden strzał, jeśli tak można nazwać „motyla”. Na drugie trafienie gospodarzy przyszło nam czekać do 15 minuty. Wtedy bytomianie sprezentowali „gumę” D. Kapicy, a ten natychmiast odegrał ją do Bomby, który bez problemów trafił w odkrytą część świątyni Szydłowskiego.
Wydawało się, że goście nie mają już czego bronić i podejmą otwartą walkę. Tymczasem uznali, iż przyjechali po najmniejszy wymiar kary i dalej grali destrukcję. Czwórką zawodników ustawili strefę na niebieskiej linii i tylko jeden zawodnik operował z przodu. Toteż akcji ofensywnych w ich wykonaniu było co kto napłakał. Dopiero w 26 minucie Rajski po raz pierwszy w tej tercji interweniował, a chwilę później Puzio przestrzelił „setkę”. W miarę upływu czasu zaczęło brakować pary gościom. Momentami to tak wyglądało, jakby cały czas grali o jednego zawodnika mniej. Nowotarżanie zamykali ich w „zamku”, ale skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Bomba (28 min.) i Neupauer (31 min.) zmarnowali „setki”, a Bryniczka w 25 min. ostemplował spojenie słupka z poprzeczką. Było też kilka akcji, „sztuczek” w wykonaniu górali, który wywołały aplauz na widowni. W końcówce odsłony wreszcie podwójna garda bytomian opadła i zaczęli inkasować ciosy. Strzeleckie szczęście było przy ataku dowodzonym przez D. Kapicę, który zdobył wszystkie trzy gole w tej fazie meczu.
- W końcu zaczęło wchodzić to co trenujemy – mówi strzelec dwóch bramek, Bartek Bomba. – Jestem zadowolony. Mogłem mieć więcej goli na koncie, bo miałem sytuację, ale… zostawiam sobie na jutro.
Dwa razy do siatki bytomian trafił też Daniel Kapica. – Dwa razy świetnie nagrał mi Jozi, a mnie nie pozostało nic innego jak tylko dostawić łopatkę kija – mówi. – Przy drugim golu wyprowadzili świetną akcję z naszej tercji. Świetną robotę wykonał Bomba, który zaabsorbował drugiego obrońcę i ja mogłem wjechać środkiem na czystą pozycję.
W 48 min. kapitalnym prostopadły podaniem popisał się Łabuz. Biela znalazł się sam na sam, ale nie wykorzystał sytuacji, pojechał za krążkiem, odegrał go zza bramki do Łabuza, a ten huknął pod „łatę”. Na tym nie skoczyły się emocje. W ostatnich 50 sekundach jeszcze dwa razy krążek po strzałach Zarotyńskiego i M. Michalskiego zatrzepotał w siatce. Ostatni gol padł równo z syrena.
Golkiper Podhala sporo się w tym meczu nie napracował. Zachował czyste konto, to już drugie w trzecim meczu. – To dobrze świadczy o obronie. Gramy konsekwentnie z tyłu. Na pewno musimy nastawić celowniki, żeby krążki trafiały do celu – powiedział Tomek Rajski.
- Bałem się o defensywę – przyznaje trener – ale mimo kilku błędów nie dopuściliśmy do kontry dwa na zero, czy dwa na jeden. Czas pokaże na ile jesteśmy dobrzy z tyłu, gdy przeciwnik będzie bardziej wymagający.
MMKS Podhale Nowy Targ – Polonia Bytom 8:0 (2:0, 3:0, 3:0)
1:0 Biela 0:15
2:0 Bomba (D. Kapica) 14:58
3:0 Bomba (Ištocky) 27:30 sygnalizowana kara
4:0 D. Kapica (Ištocky, Bomba) 35:38
5:0 D. Kapica (Ištocky, Bomba) 39:15
6:0 Łabuz (Biela) 47:51
7:0 Zarotyński ( Łabuz, Neupauer) 59:10
8:0 M. Michalski (F. Wielkiewicz) 60:00
Sędziowali: Baca (Oświęcim) – Ciastoń (Kraków) i Niżnik (Nowy Targ).
Kary: 10 – 8 min.
MMKS Podhale: Rajski – Łabuz (2), Mrugała, Zarotyński, Neupauer (2), Biela – K. Kapcia, Landowski, M. Michalski (2), Bryniczka (2), F. Wielkiewicz – Gaczoł, Tomasik, Ištocky, D. Kapica, Bomba (2) –Stypuła. Trener Marek Ziętara.
Polonia: Szydłowski (37:13 Szopa) – Banaszczak (2), Owczarek, Puzio (2), Kogut, Kłaczyński – Urban (2), Stępień (2), Gawlina, Kukulski, Dreweniak – Steiner. Trener Sebastian Steiner.
Stefan Leśniowski