04.10.2012 | Czytano: 1757

Konfrontacja mistrzów

Sześciokrotny mistrz Polski, bytomska Polonia będzie w nadchodzący weekend ( sobota i niedziela mecze o godz. 18) kolejną przeszkodą „Szarotek” w drodze powrotnej do PLH. To zespół, który lata świetności ma za sobą, ale również bardzo poważnie myśli o powrocie do elity.

Bytomianie zaczęli kombinować, bo zwrócili się do gospodarza o zmianę terminu spotkań. Argumentowali brakiem składu, bo kilku zawodników mają chorych i kontuzjowanych. Jeśli każdy klub chciałby w ten sposób podchodzić do rozgrywek, to zabrakłoby terminów, by dograć sezon. Oczywiście Podhale na taką propozycję nie przystało. Rywale mogą przecież uzupełnić skład juniorami, ale działacze z Bytomia mają i z tym kłopot, bo w tym czasie rozgrywają mecz z Toruniem. Torunianie również nie zgodzili się na przełożenie meczów. 

- Polonia to jeden z najmocniejszych przeciwników w lidze – twierdzi szkoleniowiec „Szarotek”, Marek Ziętara. – Konglomerat rutyny i młodości. Ma w składzie kilku doświadczonych graczy w ekstraklasową przeszłością, jak Banaszczak, Czech Urban, czy też Owczarek, który występował w Sanoku. Bytomianie dysponują solidną defensywą, a z przodu mają ogranego Puzio. Poloniści co prawda stracili cztery punkty z Naprzodem, ale janowianie byli faworytami, po tym jak na mocy porozumienia poszerzyli skład o 23-latków z GKS -u Tychy. Mimo to w drugiej konfrontacji górą był Bytom. To daje dużo do myślenia. Uważam, że będą to trudne mecze i trzeba być do nich maksymalnie przygotowanym. Zrobimy wszystko, żeby je wygrać. To będą potyczki o tzw. sześć punktów.

Sprawa polityczna
W drugiej połowie lat 80-tych i przełomu 90-tych potyczki między góralami i bytomianami elektryzowały hokejowy światek. Tłumy widzów, długo przed rozpoczęciem spotkania, zapełniało nowotarską lub bytomską halę. W obu ekipach aż roiło się od gwiazd rodzimego hokeja, które gwarantowały wysoki poziom i niebywałe emocje. W zespole bytomskim nie brakowało - gdzie ich brakowało w tym okresie – wychowanków nowotarskiego hokeja. Lepiej byłoby wymienić kluby, w których nie grali. Ich zasługą było, iż pojedynki rozgrzewały publiczność do czerwoności. W Polonii grali – Mieczysław Łaś, Jan Ruchała, Leszek Bizub, Leszek Jachna, Gabryś Samolej. Różne losy ich zagnały w śląskie strony. Ten ostatni reprezentował barwy polonistów przez cztery sezony i trzy razy zdobywał mistrzowską koronę.

- Założyłem rodzinę i nie miałem gdzie mieszkać – twierdzi Gabriel Samolej. - Szef spółdzielni mieszkaniowej pan Gajewski nie chciał mnie przyjąć na członka spółdzielni. To była ewidentnie sprawa polityczna. Panował komunizm, a mój ojciec był w Solidarności. Nasza rodzina do dzisiaj jest prawicowa. Musiałem więc pakować manele. Bardzo to przeżyłem, bo w 1987 roku miałem znaczący udział w odzyskaniu po ośmiu latach mistrzostwa kraju dla Nowego Targu. Miałem wtedy życiową formę. Z rozrzewnieniem wspominam okres pobytu w Bytomiu, bo nie spodziewałem się, że będzie tam panowała rodzinna atmosfera. Grałem także w Unii, ale tam było różnie. W Bytomi grali wtedy świetni zawodnicy – Jurek Christ, Krystian Sikorski, Marek Stebnicki, Krystian Michna i krajanie Łaś i Jachna. To był zespół, który wtedy rządził ligą.

Bytomian prowadzi obecnie duet trenerski Andrzej Secemski i Franciszek Kukla. – Przyszedłem do Bytomia za Franka i w klubie z nim nie grałem, ale w reprezentacji kilka lat. Franek był ewenementem, trafił do reprezentacji skończywszy 30 lat. Wspaniały kolega. Z kolei Andrzej wchodził wtedy do zespołu. Cieszy mnie, że pomagają w odbudowie hokeja w tym mieście. Jak zacząłem grać w Bytomiu, to czwartą formację tworzył atak Mariusz Puzio, Adam Goliński i Dariusz Czerwiec, którzy w kolejnych latach nadawali ton rozgrywkom, byli ostoją drużyny narodowej.

Tekst Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama