22.04.2020 | Czytano: 12583

Drużyna marzeń Podhala (+zdjęcia)

Postanowiliśmy zbudować „Drużynę Marzeń” z obcokrajowców, którzy występowali w historii Podhala.



 
Tworząc ją kierowaliśmy się nie tylko wynikami, trofeami, lecz także poza boiskowymi zachowaniami. Dotychczas w barwach Podhala wystąpiło 117 obcokrajowców. Od razu trzeba zaznaczyć, że zarówno Ondrieja Raszkę i Martina Voznika nie traktujemy jako obcokrajowca. Przyjęli polskie obywatelstwo i występowali w  reprezentacji naszego kraju. Dlatego zostali pominięci.
 
Hokeiści różnej maści trafiali do Podhala. Jedni wybitni, o innych mówiło się szrot.  Aby dobrać dobrej klasy zagranicznego zawodnika trzeba było mieć szczęście, ale też doskonałą orientację. Bo szczęściu zawsze trzeba umieć pomóc. Bardzo istotne w tym wszystkim jest nie tylko  znajomość rynku, ale przede wszystkim duże doświadczenie hokejowe. Nie każdy może się namaścić menadżerem. Dobry  menadżer to taki, który potrafi wyszukać gracza, który spełniałby wymagania trenera i reprezentował poziom  gwarantujący, że kibic nie będzie na niego psioczył. Zawodnika, który na lata zostanie w ich pamięci. No i potrafili nakłonić zawodnika do transferu.  Często także trenerzy dobierali sobie graczy. A potem musieli mieć   pomysł na wykorzystanie potencjału danego gracza.
 
W sezonie 1990/91 po raz pierwszy pojawili się stranieri w Podhalu.  Od tego momentu zawsze koszulkę z szarotką na piersi ubierał zawodnik z zagranicy. Raz było ich więcej, raz mniej. Najczęściej od dwóch  do czterech.  Najmniej było ich  w 2001/02 i 2012/13 (I liga) – zaledwie jeden; najwięcej w zakończonym sezonie – 18 (!).   „ To nie ilość, ale  jakość się liczy” czy „Co tanie to drogie” – to znane powiedzenia, które  sprawdziły się w ostatnich dwóch sezonach.  
 
Nasza „Drużyna Marzeń”  będzie składała się z czterech piątek. Oto ona:

 

Bramkarze.  Między słupkami  stanąłby Aleksander Gawrilonok, mistrz Polski z 1996/97.  To był łatwy wybór. Był niezwykle skuteczny w swoich interwencjach. Imponował spokojem i opanowaniem. Zwykle stał w jednym miejscu i zachowywał się tak jakby zupełnie go nie interesowało to, co dzieje się na lodowisku. Wyjeżdżał nieco przed pole bramkowe i czekał tam nie reagując na zwody napastników. Z pozoru wydawał się, że jest flegmatykiem, że porusza się w bramce od niechcenia, ale gdy tylko zachodziła potrzeba przemieszczał się błyskawicznie od jednego do drugiego słupka. Grał wyśmienicie kijem. Rzadko łapał „gumę”, jak tylko mógł odbijał ją i natychmiast długim podaniem na „czerwoną” uruchamiał partnerów z drużyny.


 
Jego zmiennik to Roman Slupina, wicemistrz kraju.  Po debiucie nie miał najlepszych recenzji. Po kolejnych jego występach można powiedzieć, że był najmocniejszym punktem zespołu i stał się ulubieńcem nowotarskiej publiczności. Niedoceniany przez wielu.  Był dobrym fachmanem a także wyśmienitym showmanem, potrafiącym porwać tłumy. Bronił w szkłach kontaktowych,  plus 2,5 i 3,5. 
 
I formacja:  W obronie wystawilibyśmy Aleksandra Aleksiejewa w parze z Tomaszem, Jakeszem.

 
Aleksiejew – czterokrotny mistrz Polski.  Swoimi snajperskimi umiejętnościami zawstydzał wielu napastników. W pierwszym roku swoich występów w lidze polskiej, wygrał zdecydowanie klasyfikację najskuteczniejszych defensorów. W sezonie 1995/96 występował w CSKA Moskwa, ale na finałowe spotkania polskiej ligi przyjechał wspomóc Podhale, które toczyło batalię z Unią Oświęcim. W kolejnym sezonie sytuacja się powtórzyła, grał w szwedzkiej Kirunie, ale ponownie na decydujące walki finałowe z Unią zawitał do Nowego Targu.


 
Jakesz – mistrz Polski z sezonu 2006/07.  Solidny i  mocny punkt drużyny.  Zawodnik, który wiedział co chce. Dużo widzący na lodzie, potrafiący obsłużyć partnera z napadu precyzyjnym podaniem. Dysponował mocnym strzałem z dystansu. 
 
Atak to:  Andriej GusowJewgienij SemierakAndriej Prima. Każdy z nich to klasa sama w sobie. Byli gwizdami, które rozstrzygały spotkania. 


 
„Gustlika”  cechowała hokejowa wyobraźnia, która pozwalała przechytrzyć mu nawet największych ekspertów. To ona  czyniła go mistrzem. Znakomity technik, wyborowy strzelec. Zawodnik o niesamowitym sercu do gry. Aktywny, waleczny. Bardzo lubiany w zespole, taki wesoły jego „duszek”. Trzykrotnie z Podhalem zdobywał mistrzostwo Polski.


 
„Primka” z kolei dwa razy zdobywał mistrzostwo Polski (jeden sezon występował… w Cracovii). Znakomity technik. Posiadał zaskakujący strzał zarówno z forhendu jak i backhandu. Imponował wielką klasą, choć zarzucano mu, że nie zawsze do końca chciało mu się grać na serio i walczyć do końca. Jednak w najważniejszych spotkaniach play off grał wyśmienite. To on  zdobywał pierwsze bramki, które odbierały rywalowi ochotę do gry.


 
Semierak. Nazywano go królem ostatniego podania i profesorkiem.  Miał oczy dookoła głowy. Wszystko widział, a jego podania – palce lizać! Jego gra znamionowała najwyższą klasę. Najlepszy  obcokrajowiec jak dotychczas  w brawach Podhala. W 34 meczach zdobył 57 punktów.
 
II formacja. W tyłach duet Vladimir BurilJoni Haverinen.


Reprezentant Słowacji. Sportowe geny wysączył z mlekiem matki, znakomitej  łyżwiarki figurowej, a potem trenerki.  Obdarzony dobrymi warunkami fizycznymi, które były postrachem atakujących. Dobra technika i strzał z dystansu. W sezonie 2006/07 wywalczył z „Szarotkami” mistrzowski tytuł.


 
Z kolei Fin miał świetny przegląd sytuacji. Ofensywny obrońca, z ciągiem na bramkę. Przy nim talent rozwinął Oskar Jaśkiewicz. Świetny asystent – 65 podań w trzech sezonach.
 
 
Atak tworzyłby jedyny mistrz świata w barwach nowotarskiego klubu – Siergiej Agiejkin razem z swoimi imiennikami – Odincowem i Powieczerowskim.


 
Agiejkin - kapitalny przegląd sytuacji i  mocny,  trudny do obrony strzał z nadgarstka. Nie ma i długo nie będzie w Polsce napastnika, który wywołałby u rywali tyle prawdziwego strachu.
 
Siergiej Odincow - dobry technik, cofający się napastnik. Był duszą zespołu Ewalda Grabowskiego, która zdobyła mistrzostwo Polski (92/93). Potrafił podać krążek przez 2/3 lodowiska z precyzją szwajcarskiego zegarka.


 
Siergiej Powieczerowski – jeden  z najlepszych obcokrajowców, grających w naszej lidze. Imponował świetnym wyszkoleniem technicznym, szybkością i skutecznością. Był postrachem bramkarzy. Kibicom najbardziej utkwił w pamięci jego występ w drugim finałowym meczu z Unią Oświęcim (92/93). Mecz po dogrywce zakończył się wynikiem nierozstrzygniętym i trzeba było wykonywać aż 11 serii rzutów karnych, by wyłonić zwycięzcę. W ostatniej decydującej serii wytrzymał wojnę nerwów i pewnie pokonał Gabriela Samoleja. Podhale wygrało i był to przełomowy moment w rywalizacji o mistrzowski tytuł.
 
III formacja



Martin Iviczicz – mistrz z 2009/10.  To on w decydującym meczu w Jastrzębiu w ćwierćfinale play off dał sygnał do zmiany scenariusza, bo Podhale przegrywało i już było za burtą. Również w półfinale i finale był wiodącą postacią. Nic więc dziwnego, że głosami dziennikarzy i trenerów został wybrany MVP w rankingu Sportowego Podhala.


 
Tworzy parę z Dimitrijem Suurem. Estończyk walnie przyczynił się do ostatniego mistrzowskiego tytułu „Szarotek”. Solidny, doświadczony gracz, który był trudny do przejścia. Obdarzony mocnym strzałem.
 
 
W ataku dwaj Finowie – Kim AhllorsMikko Koivunoro -   jak dotychczas najlepsi z tego kraju w barwach Podhala.  Już na „dzień dobry” przypadli do gustu kibicom.


 
Ahllors  był wspaniałym technikiem.  Typowy łowca goli, z bramkarzy robił „żaby”, niezgrabne, rozciągnięte na lodowisku podczas gdy krążek trzepotał w siatce.  Zawodnik obdarzony niezwykłym sprytem pod bramką przeciwnika. Potrafił wyłuskać krążek w największym tłoku i umieścić go w bramce.


 
Koivunoro - reżyser gry. Był  tym, który otwierał partnerom drogę do bramki. Widział wszystko, a jego podania były „palce lizać”.  Największy rozrabiaka w lidze. Na ławce kar przesiedział 215 minut.


 
Na drugim skrzydle umieszczamy Mariana Kaczira. Bramkostrzelny skrzydłowy. Niezwykle udany transfer. Maksimum pracy wkładał na treningach i to później owocowało w meczach.  W sezonie 2006/07 tworzył najgroźniejsze i najskuteczniejsze troi w lidze z Krzysztofem Zapałą (na środku) i Jarosławem Różańskim, doprowadzając „Szarotki na mistrzowski tron.  
 
IV formacja – czeska. W defensywie Pavel Urban z Matrinem Luczką. Z przodu Milan Baranyk z Michalem Piskorzem na środku  i Frantiszkiem Barklikiem na drugim skrzydle.
 
Urban - solidny zawodnik, który karierę zrobił w… Polsce. W Czechach, skąd pochodzi nie mógł się przebić. Zdobywca Pucharu Interligi.


 
Luczka – zasłynął z podań. Jego 15 podań koledzy wykorzystali. Solidny w tyłach. Dołączył do drużyny w ostatniej chwili, gdy jego rodak zerwał kontrakt.


 
Baranyk – dwa razy sięgał z Podhale po mistrzostwo (06/07 i 09/10). Barwy Podhala reprezentował przez siedem sezonów. Ulubieniec publiczności. Showman, ale niezwykle skuteczny, z niesamowitym przyspieszeniem na krótkim odcinku, doskonałym przeglądem sytuacji.  Każdą akcję potrafił rozwiązać w niekonwencjonalny sposób.



Bakrlik – dwukrotny mistrz Polski (06/07 i 09/10).   Gracz o dobrych warunkach fizycznych, pożyteczny drużynie. Preferował kanadyjski styl gry. Wygrywał wiele pojedynków ciało w ciało, był niezrównany  w takich starciach  z przeciwnikiem. Warunki fizyczne pozwalały mu na taką grę.  
 


Dowodziłby nimi Piskorz, MVP Podhala w ankiecie Gazety Krakowskiej.  Dusza  teamu, prawdziwy playmeker, czyli twórca gry. Z doskonałego przeglądu sytuacji korzystali współpartnerzy, którym wykładał „gumę” jak na patelni.  Często do protokołu wpisywał się jako „asystent”.  Był najproduktywniejszym graczem Podhala w play off.


 
Trenem tego teamu został Ewald Grabowski. Łotysz, który cztery razy doprowadzał „Szarotki do tytułu mistrza kraju.
 
To gracze, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w historii Podhala. Byli też tacy, którzy nie wiadomo w jakim celu znaleźli się w tym klubie. Byli tylko dodatkiem do „kożucha” i często ich rola była epizodyczna.  O tych najgorszych, w przyszłym tygodniu.
 
Może być ich znacznie więcej w nadchodzącym sezonie. Już od dwóch lat namówienie wartościowego obcokrajowca do gry w nowotarskim klubie to spore wyzwanie, a wkrótce stanie się jeszcze trudniejsze. 
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze









reklama