07.10.2011 | Czytano: 1450

Nauczyć się konsekwencji(+zdjęcia)

Gdy w 39 sekundzie Zapała cudownym strzałem z backhandu pod poprzeczkę dał prowadzenie sanoczanom, kibice mieli obawy, czy nie dojdzie do powtórki z Sanoka (porażka 1:13). Do powtórki nie doszło, ale to sanoczanie garneli komplet punktów.

Goście rozpoczęli z ogromnym animuszem. Niemiłosiernie kręcili góralami w ich tercji. Krążek szybko wędrował im od kija do kija, ale nie potrafili postawić kropki nad „i”. Gruszka nie potrafił ulokować „gumy” z 2 metrów w pustej bramce. To się zemściło. W 7 minucie Różański doprowadził do wyrównania. Gospodarze mieli jeszcze dwie sytuacje na zmianę wyniku (Kmiecik i Jastrzębski). Impet przyjezdnych na chwilę osłabł i był fragment tzw. ciupcianki. Krążek nie słuchał hokeistów. Górale rozbijali – jak to określił jeden z kibiców – sanockie gwiazdeczki po bandach. Takie zagrania cieszyły kibiców. Sanoczanie w końcówce tercji odzyskali wigor. Przeprowadzili kilka składnych akcji, ale S. Mrugała wszystko łapał.

- Zaczęliśmy bojaźliwie, spięci – twierdzi Jacek Szopiński. - Za zadanie mieliśmy bronić własnej bramki i kontratakować. Sanoczanie mają dobrych graczy i mieliśmy im psuć grę. Nowe siły w nas wstąpiły po wyrównującej bramce.

W drugiej tercji na tafli niepodzielnie panował chaos. Składnych akcji policzyć można było na palcach jednej ręki. W tym marazmie – jak w hokeju – oba zespoły miały golowe sytuacje, ale tylko sanoczanie potrafili je wykorzystać. W 30 minucie Dziubiński wyjechał z narożnika lodowiska, a że defensywa Podhala mu się rozjechała, to wpakował krążek pod poprzeczkę. Chwilę później, gdy Krzak przebywał na ławce kar, Zapała spod własnej bramki urządził sobie rajd, bo gospodarze otwarli mu autostradę i w sytuacji sam na sam nie dał szans S. Mrugale. Strzelecki festiwal w tej osłonie zakończyła „patelnia” Landowskiego. Wyłożył krążek Dziubińskiemu niczym partner z drużyny, a ten natychmiast dograł go do Vitka, który za moment utonął w objęciach kolegów.

- Takie błędy są niedopuszczalne – złościł się trener Jacek Szopiński. – Zagotowały się nam głowy, chcieliśmy strzelać gole. Odkryliśmy się i wykorzystali to sanoczanie, którzy nie wypracowali sobie sytuacji. Bramki były swojaki. Zabrakło nam konsekwencji. Mieliśmy grać prostą grę, a sami sobie ją skomplikowaliśmy. Podobnie było w trzeciej tercji. Jeśli nie nauczymy się dyscypliny taktycznej, to tak będą kończyły się mecze. Jestem przekonany, że niebawem pokażemy inne oblicze.

Prezenty nie tylko górale rozdawali. Na początku trzeciej tercji gapiostwo sanockich defensorów wykorzystał Różański, wygrywają pojedynek sam na sam z Odrobnym. „Różak” był najlepszym zawodnikiem w nowotarskim zespole. Wraca do formy.

- Jak na nasze możliwości, to był to niezły mecz w naszym wykonaniu – twierdzi Jarek Różański. – Podjęliśmy walkę, chociaż błędów się nie ustrzegliśmy. Mam nadzieję, że wyjdziemy z marazmu, w który wdepnęliśmy. Zagramy wreszcie tak jak potrafimy, gdy do gry wrócą kontuzjowani i zawieszeni.

Po golu Jarka szybko jednak dwóch Podhalan powędrowało na ławkę kar i sanoczanie to wykorzystali. Końcówka już należała do przyjezdnych.

- W ostatniej tercji przeciwnik mam już nie zagrażał - mówi Jacek Szopiński. – Byliśmy blisko kontaktu. Można było powalczyć, ale znowu zagraliśmy nieodpowiedzialnie.

Pytany czy potrzebny jest wyjazd do Turkmenistanu odparł: - Wyjazd pozwoli nam skonsolidować zespół. Odejść od ekspresowego tempa rozgrywek. Zdobędziemy kolejne doświadczenie. Czy nie obawiam się zmęczenia? Nie, bo jesteśmy dobrze przygotowani. Nie odstawaliśmy od sanoczan. Mam nadzieję, że wyjazd odmieni moją drużynę.

Udał się debiut w roli trenera Markowi Ziętarze. Jak zwykle nowa miotła zrobiła korekty w składzie. – Nie były to drastyczne zmiany – mówi. – Będę chciał zmienić system gry, ale na razie nie było czasu, bo liga pędzi w ekspresowym tempie. Nie ukrywam, że miałem małą tremę. W Sanoku są spore oczekiwania i duża presja. Trzeba się z nią zmierzyć.

-W pierwszych 20 minutach graliśmy w tercji przeciwnika, ale nieskutecznie – odniósł się do meczu. - Druga odsłona była najlepsza w naszym wykonani, a najsłabsza ostatnia. Podhale zagrało w niej agresywnie i pogubiliśmy się w obronie. Na szczęście w przełomowym momencie ciężar gry wzięli na siebie doświadczeni zawodnicy.

Zapytany czy weźmie udział w referendum, powiedział: - Podhale zawsze mi leżało na sercu, ale teraz jestem w Sanoku. Niemniej będę ściskał kciuki za powadzenie w referendum.

MMKS Podhale Nowy Targ – Ciarko PBS Bank Sanok 3:7 (1:1, 0:3, 2:3)
0:1 Zapała (Vozdecky) 0:39,
1:1 Różański (Ziętara) 6:49,
1:2 Dziubiński (Vitek) 29:01,
1:3 Zapała (Mojžiš) 31:14 w osłabieniu,
1:4 Vitek (Dziubiński) 36:57,
2:4 Różański (Bomba) 42:52,
2:5 Kotaska (Bomba) 44:04 w podwójnej przewadze,
3:5 Budaj 51:23,
3:6 Vitek (Vozdecky, Zapała) 56:23,
3:7 Malasiński (Dziubinski) 57:19.

Sędziowali Breske (Jastrzębie) – Smura i Kaczmarek (Katowice).
Kary: 14- 14 min.
Widzów 500.

MMKS Podhale: S. Mrugała – Gacek, Łabuz, Ziętara, Bomba, Różański – W. Bryniczka, Cecuła, Michalski, Neupauer, Kmiecik – Landowski, Sulka, Chomič, Jastrzębski, Budaj. Trener Jacek Szopiński.
Sanok: Odrobny – Mojžiš, Skrzypkowski, Vozdecky, Zapała, Vitek – Rąpała, Kotaška, Gruszka, Dziubiński, Malasiński –Guričan, Kubat, Kolusz, Krzak, Radwański – Maciejewski, Bułanowski, Strzyżowski, Milan, Mermer. Trener Marek Ziętara.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama