19.04.2009 | Czytano: 3006

Zgodnie z planem(+zdjecia)

Wreszcie ruszyła – najwyższa na Podhalu piłkarska liga. Jak gra, to wszyscy na nią psioczą, jak nie gra, to tęsknimy za nią. Długa zima sprawiła, iż wiosenna kolejka ruszyła dopiero po blisko sześciu miesiącach. Nie przyniosła zaskakujących rezultatów. Kto miał wygrać, wygrał. Na górze więc status quo.

Lubań Tylmanowa – Bystry Nowe Bystre 2:1 (2:0)
Bramki: M. Piszczek 10, J. Piszczek 27 – Salamon 83.
Sędziował Kazimierz Antolak z Nowego Targu.
Żółte kartki: Michalik – Jaszewski.

Lubań: Salamon – Kasprzak (70 M. Noworolnik), Ziajkiewicz, P. Ciesielka, Ł. Kozielec – R. Kozielec (61 W. Noworolnik), Michalik, Żołądź (46 Piksa),. K. Ciesielka – M. Piszczek (64 Ligas), J. Piszczek.
Bystry: Graca – M. Żołnierczyk, A. Żołnierczyk (70 Mitoraj), Słodyczka, W. Staszel – Z. Staszel, Jaszewski, Potrząsaj, Powrózek (66 Zep) – Salamon, Malacina.

Boisko przypominało klepisko. Toteż gra Lubania - oparta na technice i szybkiej wymianie piłek - była utrudniona. Niemniej poradzili sobie z Bystrym.

Już w 10 minucie gospodarze objęli prowadzenie, po akcji prawą stroną R. Kozielca, który po wbiegnięciu w pole karne, wycofał piłkę do M. Piszczka, a ten uderzył nie do obrony w prawy górny róg bramki. Bramkarz nie miał nic do powiedzenia. 17 minut później mieliśmy akcję bliźniaczo podobną. J. Piszczek uruchomił R. Kozielca, a ten spod linii końcowej wycofał futbolówkę na 16 metr, skąd J. Piszczek płaskim strzałem w dolny róg bramki pokonał Gracę. Tylmanowianie częściej byli w posiadaniu piłki, kontrolowali grę. Największe niebezpieczeństwo pod bramką gospodarzy stwarzał Słodyczka, długimi wyrzutami z autu. Po nich Salamon nie trafił w bramkę, a za drugim razem w…piłkę.

Po zmianie stron K. Ciesielka w sytuacji sam na sam uderzył obok wybiegającego bramkarza, ale…także obok słupka. Dwie wyborne okazje na podwyższenie rezultatu miał R. Kozelec. Za pierwszym razem jego strzał został zablokowany przez obrońców, a w drugim przypadku niedokładnie przyjął i obrońcy zdążyli z interwencją. Nie dasz, dostaniesz… W 83 minucie po wrzutce piłki za obrońców Malacina trafił w słupek, lecz piłka wróciła na 7 metr do Salamona, po uderzeniu którego futbolówka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. W końcówce goście zagrali va banque, lecz tylmanowianie nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa. 


Dunajec Ostrowsko – Lepietnica Klikuszowa 0:1 (0;1)
Bramki: Dziurdzik 27 karny, Huzior 90+2.
Sędziował Czesław Żądło z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: K. Żegleń, Krzysica – D. Żółtek, Wojciech Żółtek.


Dunajec: Ludzia – R. Gucwa, K. Żegleń, Szczypka, K. Kozieł – M. Kozieł, Stramek, Sz. Waksmundzki, Krzysica – T. Żegleń, B. Waksmundzki.



Lepietnica:
Pępek – D. Szeliga, D. Żółtek, Wojciech Żółtek I(88 Huzior), Wiesław Żółtek (77 R. Szeliga) – Chorążak (60 Parzygnat), Antolec, Sołtys, Dziurdzik – Chudoba, Duda (83 Madeja).


Zdzierali gardło za swoją drużyną…

Mecz rozpoczął się z 20 minutowym opóźnieniem. Skorzystali z tego gospodarze, którzy niemal w ostatniej chwili skompletowali pełną jedenastkę. Więcej, z musu w ataku zagrał bramkarz z drużyny juniorów - Mariusz Kozieł. Za to udany debiut w seniorskiej drużynie, do tego na stoperze, zaliczył 18 – letni Kamil Żegleń. Każdemu mógł zaimponować spokojem, wyczuciem, umiejętnością czytania gry, ustawieniem i wyprzedzaniem przeciwnika. Potrafił też kilka razy uruchomić atak długim podaniem, ale…jego partnerzy nie potrafili jej opanować, albo o ułamek sekundy byli wolniejsi od obrońcy z Lepietnicy.


Trener Adam Chlebek udziela pierwszej pomocy swojemu bramkarzowi Michałowi Ludzi.

Do 27 minuty nic się nie działo na boisku. Ot, obserwowaliśmy podwórkową kopaninę. Klikuszowainie starali się grać dokładnymi podaniami, ale z kolei brakowało ich akcjom wykończenia. Być może dlatego, że chcieli z futbolówka wjechać do bramki. We wspomnianej minucie szarżującego D. Żółtka w polu karnym sfaulował T. Żegleń i decyzja arbitra mogła być jedna – rzut karny. Skutecznym egzekutorem jedenastki okazał się Dziurdzik. Jeszcze tuż przed przerwą wyśmienitą okazję do wyrównania ( 44 minuta) zmarnował B. Waksmundzki. Wszedł w defensywę rywala niczym w masło i mając przed sobą tylko wybiegającego bramkarza z 11 metrów posłał piłkę obok lewego słupka.


Żaden mecz nie może się rozpocząć bez konfrontacji…

Druga odsłona była ciekawsze, głównie za sprawą gości. Oni nacierali, oni stwarzali sobie wyśmienite sytuacje do zdobycia gola, ale je niemiłosiernie marnowali. W 49 minucie Chorążak głową sprawdził refleks Ludzi, 6 minut później ponownie nie wstrzelił się w wymarzonej wprost okazji. Dunajec zbyt łatwo oddawał piłkę rywalowi, a ten w 69 minucie powinien cieszyć się ze zdobyczy bramkowej. Dlaczego tak się nie stało? Trzeba zapytać Dudę. Po płaskim dośrodkowaniu Wojciecha Żółtka miał pustą bramkę i z…metra do niej nie trafił. Piłka prześlizgnęła się tylko po poprzeczce. W 82 minucie skiksował z kolei R. Szeliga, a 8 minut później D. Żółtek z 16 metrów ostemplował poprzeczkę. Ale co się odwlecze… W 2 minucie doliczonego czasu gry akcję w środku pola zapoczątkował R. Szeliga, podciągnął do pola karnego i zagrał do D. Szeligi. Ten dojrzał nadbiegającego na drugi słupek pozostawionego bez opieki Huziora, który dopełnił formalności. W tej części meczu gospodarze wypracowali sobie tylko jedną sytuację golową. B. Waksmundzki ładnie uderzył w krótki górny róg bramki, ale Pępek nie dał się zaskoczyć.

- Odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo, bo byliśmy lepsi w każdym elemencie gry – mówi trener gości, Marek Pranica. – Skuteczność wołała jednak o pomstę do nieba, bowiem już po 45 minutach powinniśmy zapewnić sobie spokój.


Adam Chlebek (trener), Henryk Kozieł (kierownik drużyny) i Gabriel Szumal (prezes) bez zmienników…


… w przeciwieństwie do nich, trener Lepietnicy, Marek Pranica ma w kim wybierać

 

- Mecz w naszym wydaniu mógł się podobać, patrząc z punktu składu jakim dysponowaliśmy. Nie można było oczekiwać do chłopaków cudów. Na co ich było stać, to pokazali. Szkoda, że sędziowie zepsuli widowisko, ale jest to ogólny problem, nie tylko sędziowania na Podhalu – powiedział trener Dunajca, Adam Chlebek. 

 


 

 Czarni Czarny Dunajec – Jarmuta Szczawnica 2:0 (1:0)
Bramki: S. Bandyk 44, Cikowski 74.
Sędziował Krzysztof Handzel Z Raby Wyżnej.
Żółte kartki: Kantor – Tomczak.

Czarni: Kajmowicz – Gacek, Kantor (87 Gruszka), Cikowski, Szwajnos – J. Głowacz, A. Głowacz, (66 Topór) Cholewa, Dzielawa – S. Bandyk (80 Palenik), Papierz.
Jarmuta: Bobak – Dawid Wiercioch, Dominik Wiercioch, Tomczak, Bajdel – M. Pietrzak, Smoleń, Hrydziuszko, Opiela (60 Szczepaniak) – Niezgoda (83 Waligóra), Michalik (74 Kaliciecki).

Dariusz Cholewa udanie zadebiutował w roli trenera Czarnych. Jego podopieczni wychodzili ze skóry, by go nie zawieść. Nie wszystko w ich poczynaniach było super, ale najważniejszy jest wynik i zdobyte trzy cenne punkty.

Zaczęło się od poprzeczki Dzielawy z 5 minucie z 40 metrów. Potem jednak goście trzy razy wykonywali rzut różny, ale bez efektów. W 13 minucie Pietrzak uderzył obok bramki. Ładny strzał, ale z precyzją było na bakier. Wreszcie 2 minuty później Michalik kapitalnie uderzył z przewrotki, ale trafił w obrońcę. Ten sam zawodnik powtórzył ten manewr w 21 minucie, ale tym razem minimalnie chybił. Najlepszą jednak sytuację goście zmarnowali w 43 minucie. Cikowski faulował 25 metrów od bramki Smolenia. Sam poszkodowany wykonywał wolnego. Rzucił piłkę w pole karne i pozostawiony bez opieki Pietrzak minął się z nią. Ta sytuacja zemściła się na gościach, którzy niespełna minutę później stracili gola. Lewą stroną akcję zainicjował Cikowski, podał na 10 metr do S. Bandyka, a ten przerzucił sobie piłkę z prawej na lewą nogę i huknął po długim rogu, zmuszając bramkarza do wyjęcia jej z siatki.

Druga polowa była wyrównana. Goście za wszelką cenę dążyli do zmiany rezultatu. Przeprowadzili cztery akcje, ale tylko w dwóch przypadkach zmusili Kajmowicza do interwencji. Kropkę nad „i” postawił w 74 minucie Cikowski. Czarni wykonywali rzut wolny na wysokości pola karnego, spod linii bocznej. Cholewa zamarkował uderzenie i przeskoczył piłkę, a Cikowski przy słupku ulokował ją w bramce. 


 ZOR Frydman – Huragan Waksmund 1:1 (1:1)
Bramki: Ferko 10 – Sz. Drożdż 40.
Sędziował Marcin Niewiarowski z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: Pisarczyk, J. Kutarnia, Zygmond – Kalisz, Oraczko.

ZOR: M. Janczy – J. Kutarnia (60 Milaniak), Wójcik, Rusnak, Bogaczek – G. Błachut, Pisarczyk, Młynarczyk, Zygmond – Ferko, M. Błachut.
Huragan: Cyrwus – Kalisz, W. Waksmundzki I ( 30 W. Waksmundzki II), Bryja, Sz. Drożdż – Oraczko, K. Rogal, Ł. Rogal, D. Mroszczak – B. Drożdż, T. Mroszczak.

W pierwszej połowie dominowali gospodarze, którzy na dobrą sprawę mogli już w tej części meczu rozstrzygnąć jego losy. Tak się nie stało, a to wskutek rozregulowanych celowników. Największe niebezpieczeństwo groziło przyjezdnym ze strony G. Bałachuta, który wprost szalał na prawym skrzydle. Ośmieszał obrońców, dawał piłki „marzenie” swym kolegom. Ci tylko raz wykorzystali jego trud.

Już w pierwszej swojej indywidualnej akacji minął dwóch rywali i dośrodkował przed pole karne do Bogaczyka, który przestrzelił. Niemniej chwilę później kopia opisanej akcji dała prowadzenie gospodarzom. Ferko trafił w samo okienko. Gol życia! Bramkarz mógł tylko wzrokiem odprowadzić piłkę, nawet nie zareagował. W 16 minucie szarża G. Błachuta zatrzymana została nieprawidłowo przed polem karnym. Kalisz sprawca zatrzymania miejscowego piłkarza ujrzał żółty kartonik. Do piłki podszedł Młynarczyk i wtedy „zakręcilo” się w szesnastce gości. Piłkę przez niego uderzoną bramkarz sparował, ale trafiła pod nogi Zygmonda. Ten z kolei trafił w obrońcę i futbolówka niczym bumerang znalazła się przed polem karnym u Młynarczyyka. Jego strzał nieuchronnie zmierzał do bramki, gdy nagle, jak spod ziemi wyrósł Kalisz i wybił ją z linii bramkowej. W 32 minucie Młynarczyk z G. Błachutem z klepki wymienili piłkę i ten ostatni stanął oko w oko z ostatnią instancją przyjezdnych. Nie trafił jednak do bramki. Niewykorzystane sytuacje się zemściły. W 40 minucie D. Mroszczak zagrał z pierwszej piłki w „uliczkę” do Sz. Drożdża, a ten sytuacji jeden na jeden nie zmarnował. Po zmianie stron impet gospodarzy nie słabł, brakowało tylko goli, a sytuacji było bez liku. W 48 minucie Młynarczyk z prawego skrzydła wbiegł do środka i kapitalnie uderzył Cyrwus wyciągnął się jak struna i zdołał końcami palców wybić piłkę na róg zmierzającą do siatki tuż przy słupku. Potem przewagę optyczną posiadali goście, ale straszyli M. Janczego tylko strzałami z dystansu. Szybowały one jednak nad poprzeczką. W 71 minucie koronkowa akcja G. Błachuta, Ferko i Młynarczyka zakończyła się strzałem tego ostatniego z powietrza. Trafił jednak wprost w bramkarza. 4 minuty później Młynarczyk podał prostopadle do Rusnaka, a ten wygrał pojedynek biegowy z obrońcami i z ostrego kąta trafił … w poprzeczkę. Chwilę później „wolny” Młynarczyka minimalnie poszybował nad poprzeczką.

Zdjecia: Piotr Bednar


 Skawianin Skawa – Przełęcz Łopuszna 3:1 (2:1)
Bramki: M. Mastela 24, 85, Lubiński 26 – Hryc 35.
Sędziował Jan Pawlikowski z Poronina.
Żółte kartki: Sutor – A. Klamerus.

Skawianin: Siepak – M. Żądło, Majchrowicz, Koźlak (50 D. Sutor), Bogdał (60 Stachura) – Łukaszka, K. Mastela (69 A. Skawski), D. Skwarek, Lubiński (85 Gromala) – M. Mastela, D. Skawski
Przełęcz: B. Ambroż – Hryc, P. Głowa, Kasprzak, A. Klamerus – G. Klamerus (86 K. Chowaniec), W. Chowaniec, A. Głowa, Dzielski – M. Galik, K. Szymczak.

Pierwsze minuty to badanie sił. Prawdziwa gra zaczęła się dopiero od 24 minuty, kiedy to gospodarzy zdobyli gola. Poszło zagranie po crossie, M. Mastela przelobował bramkarza, który wyskoczył do piłki. 2 minuty później miejscowi prowadzili już 2:0. Skwarek dośrodkowywał z 16 metrów z wolnego. Do piłki najwyżej wyskoczył Lubiński i głową skierował ją do siatki. Goście otrząsnęli się z zimnego prysznicu dopiero po 10 minutach. Wtedy przeprowadzili akcję, po której Hryc utonął w objęciach kolegów.

W drugiej połowie, aż do 70 minuty inicjatywa należała do gości. Zbyt długo jednak przetrzymywali futbolówkę, bojąc się zaryzykować jakąś niekonwencjonalną akcję. Wszystkie były czytelne i gospodarze nie mieli kłopotów z ich likwidowaniem. Tylko raz w 55 minucie Hryc uderzył obok słupka. Po tym okresie do głosu znowu wrócili miejscowi. Sytuacji sam na sam nie wykorzystał Lubiński, ale kwadrans później M. Mastela przechwycił niedokładne podanie i z prezentu zrobił właściwy użytek.

Przed meczem odbyła się miła uroczystość podziękowania za wieloletnią grę w drużynie i prezesowanie klubowi Tomaszowi Domagale. Były kwiaty, puchar, a 300 widzów zgotowało mu owację na stojąco. Karierę piłkarską przerwała mu przykra kontuzja. 


 Sokolica Krościenko – LKS Szaflary 2:4 (1:3)
Bramki: Wojtyczka 12, Orkisz 56 – Ł. Magulski 14, 26, 35, 73.
Sędziował Andrzej Opacian z Ratułowa.
Żółte kartki: Wojtyczka – Jasion.

Sokolica: Kacwin – M. Bobak, Kowalczyk, K. Bobak, Błażusiak (46 Murzyn) – Topolski (70 Plewa), Czubiak, Fryc, Ł. Waksmundzki – Orkisz, Wojtyczka (31 Kudas).
Szaflary: Szczepaniec – Czernik, Czubinski, Łukaszczyk (84 Dygoń), Strama – Jasion, Łukasik, Mrugała, Matusiak – Ł. Magulski, Sulka.

Bohaterem meczu został Ł. Magulski, który zdobył cztery gole dla swojego zespołu. Był po prostu za szybki dla miejscowej defensywy. Wchodził w nią jak w masło i za każdym razem „dziubał” obok bramkarza.

- Sokolica zagrała dobre 20 minut – mówi prezes tego klubu, Leszek Bobak. – Zdobyliśmy ładną brameczkę. Po ograniu dwóch rywali Wojtyczka znalazł się sam na sam z bramkarzem i nieuchronnie po długim rogu ulokował piłkę w bramce. Oni szybko jednak wyrównali, również w sytuacji sam na sam. Dramat zaczął się od 26 minuty, kiedy straciliśmy gola w bardzo kontrowersyjnej sytuacji. Sędzia boczny sygnalizował spalonego, główny jednak zwlekał z podjęciem decyzji. Piłka wypadła bramkarzowi i goście wepchnęli ją do bramki. Po meczu sędzia przyznał się do błędu, ale to żadna dla nas satysfakcja. W szeregi drużyny wkradła się nerwowość. Wojtyczka złapał „zółtko” i musiał być zmieniony, bo nie mógł pogodzić się z decyzją arbitra. Na tym skończyła się gra Sokolicy. 


 Jordan Jordanów – Szarotka Nowy Targ 1:0 (1:0)
Bramka: Karkula 86 karny.
Sędziował Tomasz Jabłoński z Kluszkowiec.
Żółte kartki: R. Żegleń, Maciej Kurdas – Wójciak.

Jordan: Sum – Jezierski, Matejko, Bak, Hodana – Maciej Kurdas, Karkula (88 A. Wójtowicz), D. Sularz, R. Żegleń – Kołodziejczyk (78 M. Sularz), Michał Kurdas (90 Gawroński).
Szarotka: Trzeciak – Karpiel, Gołuchowski, Sewielski, Polczak – Wójciak (65 Krazuowicz), Żądło, Leśniakiewicz, Bobek – Słaboń, Wąchała.
Lider zapewnił sobie zwycięstwo rzutem na taśmę, w 86 minucie i w dodatku z rzutu karnego. Faulowany był Michał Kurdas, a szczęśliwym wykonawcą jedenastki Karkula.

Do tego momentu przeważali gospodarze. Oni prowadzili grę, atakowali non stop, a goście schowani za podwójna gardą czyhali na kontry. Wiele ich nie mieli, gdyż nie pozwolili na to piłkarze Jordana. Tylko raz oszukali miejscową defensywę. Było to w 75 minucie. Żądło otrzymał podanie zza obrońców i znalazł się w sytuacji sam na sam. Przegrał jednak pojedynek z Sumem.

Gospodarze nacierali, ale klarownych sytuacji mieli jak na lekarstwo. Ciężko było im przebić się przez szczelny mur obronny. W 6 minucie Karkula stanął oko w oko z Trzeciakiem, ale…podał mu futbolówkę do rąk. Uderzenia Jeziorskiego i Michała Kurdasa również nie odnalazły drogi do bramki. W 67 minucie mieliśmy kuriozalną sytuacje. Obrońca Szarotki podawał do bramkarza, piłka minęła go i minimalnie przeszła obok słupka.


Stefan Leśniowski

Komentarze







Tabela - IV liga

Lp Drużyna Mecze Punkty
1. Wisła II Kraków 10 28
2. Wolania Wola Rzędzińska 11 22
3. Orzeł Ryczów 9 19
4. Bocheński KS 10 18
5. Kalwarianka Kalwaria Zebrzydowska 10 18
6. LKS Jawiszowice 10 17
7. Beskid Andrychów 11 17
8. Barciczanka Barcice 11 17
9. Limanovia Limanowa 11 16
10. Watra Białka Tatrzańska 11 16
11. Dalin Myślenice 10 15
12. Lubań Maniowy 11 15
13. Bruk-Bet Termalica II Nieciecza 10 14
14. Glinik Gorlice 10 12
15. Wierchy Rabka Zdrój 10 9
16. Poprad Muszyna 9 8
17. MKS Trzebinia 10 6
18. Unia Oświęcim 11 4
19. Niwa Nowa Wieś 11 1
zobacz wszystkie tabele

Terminarz

zobacz więcej
reklama