10.05.2010 | Czytano: 1364

Walka z samym sobą (+zdjęcia)

Po bardzo dramatycznym meczu Polki pokonały Łotyszki 3:2 (1:0, 0:0, 2:2) w mistrzostwach świata juniorek i pozostały w światowej elicie.
Bramki dla biało- czerwonych zdobyły: Stenka 16’ (wybrana została najlepsza zawodniczka meczu), Jabłonowska 48’, Orkisz 51’.

Polskiej bramki strzegła Izabela Mrugała, córka prezesa MMKS, Mirosława Mrugały, która w tym sezonie reprezentowała barwy Multi Killer’s Kraków, a wcześniej Gorce Nowy Targ. Anna Kubowicz i Joanna Chlebda, to kolejne zawodniczki Gorców, które przyczyniły się do pozostania Polek w światowej elicie. Ta ostatnia dzieli się z nami wrażeniami z czempionatu.
- Możliwość reprezentowania naszego kraju w mistrzostwach świata była dla mnie ogromnym zaszczytem – mówi Joanna Chlebda. - Pomimo ciężkiej przeprawy z przeciwniczkami zdołałyśmy utrzymać się w dywizji A, a więc nadal rywalizować z najlepszymi w świecie. W walce o utrzymanie toczyłyśmy bój z Łotyszkami. Był to niezwykle emocjonujący pojedynek. Wiedziałyśmy jakie niesie on za sobą konsekwencje. Tym meczem udowodniłyśmy, że potrafimy walczyć, a co ważniejsze wygrywać.

Eliminacje nie wyszły Polkom. Były więc obawy, czy zdołają wytrzymać presję wyniku. Udało się! – Trudno mi jest dokładnie wskazać powody porażek. Myślę, że w pewnym stopniu przegrałyśmy walkę z własną psychiką. Z Czeszkami był bardzo ciężki pojedynek. Miałyśmy świadomość, że nasze przeciwniczki zrobią wszystko, aby nas pokonać, by w ten sposób odegrać się za poprzednie mistrzostwa. Mecz nie był w naszym wykonaniu zły, jednak miałyśmy dwa momenty przestoju. W początkowej fazie meczu w niespełna minutę straciłyśmy trzy bramki. Sytuacja powtórzyła się 3 minuty przed końcową syreną. Trzeba przyznać naszym rywalkom, że bezlitośnie wykorzystywały każdy błąd naszej defensywy. Po tym spotkaniu nadszedł czas rozważań oraz walki wewnętrznej. Wiedziałyśmy, że kolejnego dnia czeka nas bardzo ważny mecz ze Słowacją. Liczyłyśmy, że uda nam się odbudować psychicznie. Niestety, pojedynek zakończył się porażką 2:11. W drużynie słowackiej pierwsze skrzypce grały zawodniczki z Tvardošina. Osobiście znam je bardzo dobrze, ponieważ wielokrotnie miałam możliwość potykać się w klubowych konfrontacjach. Widoczne było u nich świetne zgranie, wypracowane schematy, gra na pamięć, co w znacznej mierze przeważyło o wyniku spotkania.

- Dla mnie mistrzostwa były także wspaniałą okazją do nauki. Mogłam podpatrzeć lepsze zawodniczki, co nie ukrywam zmotywowało mnie do jeszcze intensywniejszej pracy. Trzeba przyznać, że wiele państw jest poza naszym zasięgiem. Rozwój unihokeja w takich krajach jak Czechy, czy Słowacja gwałtownie wzrósł, dlatego też musimy ciężko pracować, by nie zostać w tyle. W zespole panowała dobra atmosfera, wzajemnie się wspierając. Pomimo dopływających do nas z kraju negatywnych opinii dotyczących naszej gry, nie wątpiłyśmy w nasze możliwości. Wierzyłyśmy, że są z nami również kibice, którzy nie tylko w dobrych, ale także w trudnych chwilach nas wspierają. Jakoś wspólnie przetrzymaliśmy tej trudny okres i na końcu mieliśmy powody do radości. Chciałabym podziękować całej drużynie i trenerom za możliwość uczestniczenia w tak wspaniałym wydarzeniu.

Wysłuchał Stefan Leśniowski 

Komentarze







reklama