Dopiero Agata Michalska podniosła klub z kolan. To dla przypomnienia tym, którzy mają krótką pamięć. Pasjonuje się wspinaczką górską. Zdobyła szczyt Mont Blanc i Gerlach, ale w 2012 roku wybrała się na najtrudniejszą wyprawę. Szczyt PHL nie zalicza się do ośmiotysięczników, ale mozolnie dążyła do niego. Zakasała rękawy i nie narzekała, że przejęła klub w długach. Nigdy nie powiedziała złego słowa na swoich poprzedników, nie narzekała. A mogła to zrobić, wypłakiwać się do mediów, ale był to prezes z klasą. Powierzyła funkcję pierwszego trenera Markowi Ziętarze i był to strzał w dziesiątkę. Ci, którzy narzekali, że Ziętara słabo stawiał na młodzież, dzisiaj, po tym co zrobili jego następcy, wyrasta na pozytywnego bohatera. Był ostatnim, który wprowadził największą liczbę wychowanków do pierwszego zespołu. Razem z Michalską zdobyli medale, co prawda nie złote, ale brązowe krążki – jak podkreślała - dla niej smakowały jak złoto. Potrafiła z trenerem zbudować drużynę, by ta mogła walczyć o najwyższe cele. Do tego z roku na rok zaczęli wracać wychowankowie.
Na pandemii stracą wszyscy, nie tylko popularne „Szarotki”. Czeka nas wszystkich inne życie. CCC już wycofało się z kolarstwa i ze sponsorowania koszykarek. PGE też zakręciła kurek, zredukowano wydatki na sponsoring o blisko 27 mln w 2020 roku. To tylko dwa przykłady dużych firm, ale można ich już teraz mnożyć. Hokej nigdy nie miał bogatego wujka, więc czeka go naprawdę trudny okres. Nie ma na Podhalu wielkiego biznesu, nie ma przemysłu, nawet hipermarkety mają swoje centrale w innych miastach, a nikogo na horyzoncie nie widać. Tym bardziej, po pandemii. Lwia cześć klubowych budżetów opierała się na miejskich dotacjach, a pozostałą część uzupełniali mniejsi lub więksi sponsorze. Tak było w Podhalu. Głównym sponsorem klubu było Miasto. Tylko Cracovia funkcjonowała w oparciu o prywatną firmę kierowaną przez profesora Janusza Filipiaka.
Już słyszy się z ust władających hokejem, że nadchodzący sezon będzie na przetrwanie. Nie wiadomo ile drużyn przystąpi do rozgrywek, mimo zapowiedzi, że zostanie obniżony minimalny budżet uprawniający do gry. PHL nosi się też z zamiarem obniżenia opłat licencyjnych i uprawnień sędziowskich. Niepokojące wieści dochodzą z klubów. Stąd powstał pomysł, by dołączyć się do ligi słowackiej, w której grają już węgierskie drużyny. Pomysł ten nie przypadł do gustu naszym południowym sąsiadom i bez naszych drużyn chcą kontynuować rozgrywki.
Tymczasem minister zdrowia Łukasz Szumowski, zapowiedział, że dopóki nie będzie szczepionki na koronawirusa, to powrót do pełnej normalności będzie niemożliwy. Dotyczy to imprez masowych. Kiedy będzie szczepionka? „Entliczek-pentliczek. Tego nie wie nikt” – żeby zacytować słowa z piosenki Bogdana Łauzki. Czeka nas więc sport bez publiczności. Klubów, nie tylko hokejowych, nie stać, by mecze rozgrywano przy pustych trybunach. Spora część w budżecie, to właśnie wpływy z biletów. Hokej znalazł się w szczególnym położeniu.
Stefan Leśniowski